National Geographic (12/2011)

Ukazał się nowy, pachnący numer NG – czytajcie!

 

National Geographic (12/2011) 31 października 2011 r. (według oficjalnych danych) przyszedł na świat siedmiomiliardowy mieszkaniec naszej planety. I co teraz? Czy faktycznie Matka Ziemia jest w stanie nas wykarmić i zapewnić schronienie? Już dziś blisko miliard ludzi cierpi z powodu głodu, ponad 97 proc. wody na świecie to woda niezdatna do picia, bo słona, a pozostałe zasoby kurczą się w zastraszającym tempie.
Naukowcy wyliczyli, że do roku 2050 będzie nas o 2–3 miliardy więcej. Paradoksalnie – największy przyrost naturalny obserwujemy w najbiedniejszych rejonach świata, najmniej zaś dzieci rodzi się w wysoko rozwiniętych, zurbanizowanych częściach globu, więc problem będzie się tylko powiększał. I nawet w takiej sytuacji nie potrafimy przygiąć karku. Konflikty zbrojne, grabieżcze dysponowanie zasobami naturalnymi, nieposkromiona zachłanność nadal rujnują naszą planetę. Mam nadzieję, że obszerny raport, jaki zamieszczamy w tym wydaniu National Geographic, skłoni Was do refleksji. Jesteśmy częścią natury i chyba najwyższy czas, byśmy to zrozumieli.
A ponieważ to już ostatnie wydanie w 2011 roku – dziękuję Wam, że spędziliście go z nami. Wszystkim naszym Czytelnikom w imieniu swoim oraz zespołu życzę wesołych, pogodnych Świąt i wszystkiego najlepszego w nadchodzącym roku 2012.

W numerze:
SPIS TREŚCI:
  • Wywiad z entomologiem Markiem W. Kozłowskim m.in. o tym, czym jest instynkt, czy owady mają emocje i czy w ich społecznościach możliwa jest rewolucja. Rozmawia Paulina Szczucińska
  • Laureaci WKF. Wielki Konkurs Fotograficzny NG cieszy się niesłabnącą popularnością. Jak co roku spośród dziesiątków tysięcy nadesłanych przez Czytelników zdjęć wybraliśmy najlepsze w czterech kategoriach. I oczywiście publikujemy je na naszych łamach.
  • Siedem miliardów. Demografowie od początku istnienia swojej specjalności wieszczyli apokalipsę. Według prognoz sprzed 50 lat nasza dzisiejsza rzeczywistość miała być koszmarem. Ludzkość tymczasem radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Ale żeby tak było dalej, musimy użyć całego geniuszu, na jaki nas stać.
  • Antropocen. Czy wpływ człowieka na planetę Ziemia widoczny będzie w geologicznej skali czasu? I jaki ślad po sobie pozostawimy, gdy nasze miasta obrócą się w pył?
  • Roślinna arka. Co jemy? Najogólniej mówiąc – wszyscy prawie to samo. Choć człowiek przez wieki wypracował niebywałe bogactwo lokalnych odmian roślin uprawnych i zwierząt hodowlanych, przemysłowe rolnictwo opiera się na ledwie kilkudziesięciu. A te mogą paść ofiarą nowych chorób i szkodników.
  • Miasta. Czy rozwój gigantycznych metropolii może służyć przyrodzie? W skali globu paradoksalnie tak. Statystycznie mieszczuch wywiera bowiem mniejszą presję na środowisko niż mieszkaniec wsi.
  • Tylko dla prenumeratorów: Bangladesz. Płaski jak stół, zalewany przez powodzie i podnoszący się poziom morza, potwornie zatłoczony. Kraj ten jest niczym poligon doświadczalny dla ludzkości, której przyjdzie się zmierzyć z przeludnieniem i zmianami klimatu.